O mnie

Moje zdjęcie
Zielona Góra, lubuskie, Poland
nauczyciel, trener

27 listopada 2015

Mieszać w jedną stronę (część 2) - sześciolatki w szkole


Pomysł poprzedniej ekipy rządzącej o obniżeniu wieku szkolnego przyjęłam bez większych emocji pewnie dlatego, że 50 lat temu byłam sześcioletnią pierwszoklasistką. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że moja szkoła nie poczyniła najmniejszych przygotowań na przyjęcie sześciolatki.
Z nauką radziłam sobie nieźle, ilość kleksów, które robiłam, nie odbiegała od przeciętnej.

Nie widzę nic złego w rozpoczynaniu nauki w szkole w wieku 6 lat. Dzieci zaczynają się uczyć znacznie wcześniej i czy miejsce, w którym się uczą nazwiemy żłobkiem, przedszkolem, czy szkołą jest sprawą drugorzędną.
Sprawą pierwszorzędną wydaje się ustalenie, czy dla tego konkretnego dziecka wiek sześciu lat jest optymalny.
Ważne jest także - niezależnie od wieku - czego i jak mają się uczyć dzieci, stworzenie warunków przyjaznej edukacji, z zapewnieniem indywidualnego wsparcia "na starcie" w możliwie szerokim zakresie.
Dużą rolę odgrywa zaakceptowanie - także przez rodziców - różnego tempa rozwoju dzieci i zrezygnowanie z porównywania z innymi: bo Krzyś już czyta, a ty nie; a Hania tak ładnie pisze - postaraj się też.
Wokół siebie zawsze znajdziemy ludzi, którzy robią coś lepiej od nas i takich, którzy robią to gorzej. Dobierając sobie odpowiednio grupę porównawczą  możemy albo popadać w błogie zadowolenie albo w niszczącą frustrację.
Od wielu lat pracując z uczniami podkreślam, że ważne w nauce jest to, czy zrobiłeś/zrobiłaś postęp, czy umiesz więcej, rozumiesz lepiej. Jeżeli tak, masz prawo do zadowolenia, jeżeli nie, wyznacz sobie cel i osiągnij go.
Ale wróćmy do sześciolatków i nieszczęsnego sposobu wprowadzenia "reformy".
Przymus najczęściej rodzi sprzeciw.  Niemal jednoczesne podwyższenie wieku emerytalnego i obniżenie wieku szkolnego mogło ten sprzeciw jedynie spotęgować.
Tworzenie oddzielnych klas dla sześcio- i siedmiolatków uważam za nieuzasadnione, skoro podstawa programowa jest dla wszystkich dzieci taka sama a sprawdzian trzecioklasisty jednakowy dla obu grup wiekowych.
Nawiasem mówiąc nie mogę się doszukać sensu tego uporczywego egzaminowania coraz młodszych dzieci.
Warunki, którym musiały sprostać szkoły, żeby przyjąć sześciolatków w wielu wypadkach były nie do spełnienia.

Podsumowując TOTALNA PORAŻKA sposobu  - nie samej idei.
Zawsze były i będą dzieci sześcioletnie gotowe do podjęcia nauki w szkole. Niemniej decyzję o tym pozostawiłabym rodzicom po konsultacji z fachowcami.
Osiągnięcie tzw.  "dojrzałości szkolnej" to sprawa indywidualna i dywan w klasie tego nie zmieni.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz